czwartek, 25 października 2012
wtorek, 9 października 2012
poniedziałek, 10 września 2012
piątek, 3 sierpnia 2012
niedziela, 12 lutego 2012
SUBWERSJA
Robert Kulpa
Kicz - Subwersja - Kamp. Szkic antropologiczny
Niniejszy tekst ma prześledzić relacje między pojęciami kiczu, kampu i subwersji. Chciałbym zakreślić ich wspólny obszar, płaszczyznę zazębiania, ale też uchwycić rysy różnicujące je od siebie. Poszukiwał ich kontekstów będę w odniesieniu do gender - płci kulturowej, homoseksualizmu oraz teorii queer, ponieważ właśnie tych problemów dotyczą moje zainteresowania. Nie zamierzam definiować tytułowych pojęć, gdyż uważam to za niewykonalne, a jedynie przybliżyć się do nich, dotknąć materii, z której są zbudowane. Za przykład zaś niech mi posłuży odwołanie do filmu "Trylogia miłości" Paula Bogarta z 1988 r.
KAMP
Camp - (1) obóz (np. harcerski, wojskowy); obozowisko (miejsce rozbijania namiotów); (2) styl (nieformalnie, dotyczy bezpośrednio osoby), zachowanie i/lub ubranie celowo podkreślające sztuczność i nieprawdziwość tegoż, co powinno zostać zauważone oraz wywołać rozbawienie (1).
Nie można mówić o kampie, jeśli się nie uwzględni sławnych "Notatek o Kampie". To przecież tam, bodajże po raz pierwszy, zostały wyartykułowane najbardziej podstawowe stwierdzenia dotyczące kampu. Czy jednak zamysł autorki, Susan Sontag, się powiódł? Jak sama pisze, próba zdefiniowania kampu, to tyle co zdrada wobec niego. Jednakże potrzeba wiedzy okazała się silniejsza i przezwyciężyła, skądinąd, słuszne obawy. Bo czy można i należy nazywać to, co niejako z założenia powinno pozostać nienazwane, kiedy to właśnie "niedookreśloność", niezdefiniowanie stanowią jedną z cech konstytutywnych omawianego zjawiska? Pojęcie kampu, o którym pisze Sontag, pozostaje podobnie problematyczne, jak pojęcie "queer". Równie trudne do uchwycenia, zawiera w sobie "pułapkę niedefiniowalności". Mianowicie słowo "queer", które początkowo oznaczało dziwaka, dziwadło, Innego - stopniowo zawężało swoje pole semantyczne, aż zaczęto je stosować tylko do określenia jednej grupy społecznej: lesbijek i gejów. Wraz z tym, stało się bardziej wulgarne i obelżywe. Myślę, że w języku polskim poniekąd odpowiednikami mogłyby być słowa "pedał", "ciota", "pedryl", z zaznaczeniem jednak, że w angielskim "queer" używano również w stosunku do kobiet, co zupełnie nie istnieje w języku polskim. Ale najciekawsza jest sytuacja, która zaistniała niecałe dwadzieścia lat temu. Od końca lat 80-tych w USA rozwijał się radykalny ruch lesbijsko-gejowski, którego znakomitą reprezentacją jest organizacja Queer Nation - Naród Zboczeńców, bezkompromisowo walcząca o równouprawnienie. Moment o tyle znaczący, że właśnie wtedy słowo "queer" zaczyna być coraz częściej stosowane w różnorodnych publikacjach, aż w końcu wchodzi do terminologii akademickiej. Dawna inwektywa "queer" funkcjonuje obecnie także w zbitce "queer theory" jako dyscyplina uniwersytecka (swoją drogą, czy możemy sobie wyobrazić podobną sytuację w Polsce?). Ruch społeczny oraz teoria queer próbują w jakiś sposób przeciwstawić się, czy raczej uzupełnić, dotychczasowe sposoby mówienia o homoseksualizmie. Zwraca się uwagę na to, że problemem nie jest jedynie wykluczenie osób zorientowanych homoseksualnie, homofobia i dyskryminacja. Równie ważną kwestią jest biseksualizm, transseksualizm, transgenderyzm, tożsamość etniczna "seksualnych odmieńców" oraz inne zachowania i postawy społeczne, które mają status "nie-normalnych". Także, a może przede wszystkim, w obrębie już jakoś ukonstytuowanego środowiska les&gej. Przez to właśnie, że queer ma obejmować wszystko to, co dotąd było przemilczane, Judith Butler - czołowa teoretyczka teorii queer, uważa, że queer powinno zostać niezdefiniowane. Bo gdy pojawiają się jakiekolwiek granice, to automatycznie muszą pojawić się zjawiska, które będą poza nimi, - co w konsekwencji doprowadzić musi do wykluczenia zjawisk "nienormatywnych". Tak został oddzielony homoseksualizm od "zdrowego jądra", jak siebie chce widzieć heteronormatywny dyskurs władzy; tak został wypchnięty poza obręb środowiska lesbijsko-gejowskiego biseksualizm, jako grożący zachwianiem słabej, ale powoli się tworzącej tożsamości homoseksualnej. Niedefiniowalność pojęcia queer ma więc ustrzec je przed usztywnieniem i zatraceniem jego pierwotnej funkcji reprezentowania Innego.
Podobnie rzecz ma się z kampem - niechęć Sontag do jego opisu wynika ze świadomości faktu, że tak naprawdę każde nazwanie nie tylko stwarza, ale też pozbawia istnienia to, co wciąż tylko intuicyjnie dostępne jest człowiekowi i nie daje się wyrazić "linearną strukturą arbitralnych znaków językowych". Niemniej jednak, usprawiedliwieniem niech będzie zapewnienie, że Sontag nie podała definicji kampu, czego i ja, idąc jej śladem, nie zamierzam uczynić.
"Trzeba być dziełem sztuki albo ubierać się w dzieło sztuki" (Oscar Wilde, "Sentencje i filozofie na użytek młodych", za: Sontag).
Początków kampu doszukuje się Sontag w XVIII w., a więc w okresie rozkwitu baroku i następującym po nim klasycyzmie. Wyśmienite wg niej przykłady to "chińszczyzna", (tzw. chinoiserie, czyli zdobienie np. miśnieńskich waz fajansowych tak, aby imitowały wyroby chińskie) czy sztuczne ruiny, sentymentalne świątynie. Jednakże mówić o nich, że są kampowe, możemy dopiero obecnie, ponieważ dla pojęcia kampu ważna jest kategoria dystansu czasowego, w którym może się on objawić. Proces starzenia się stwarza możliwość spojrzenia na przedmiot bardziej łaskawym okiem, w którym więcej będzie dystansu, chęci uznania i zabawy raczej, niż dezaprobaty i wyśmiania. Stąd też kategorie ironii i cynizmu są mu obce. To starość umożliwia kamp, a więc zabawę tym, co zabawne (nie śmieszne), mimo iż obiektywnie nietrafione w swym zamierzeniu. Jednak kiedy możemy stwierdzić, że "coś zostało chybione celowi"? Oczywiście, gdy jest niewspółmierne do jak najbardziej poważnego założenia. Tylko rzeczy, które powstały "na serio", mogą posiadać naturalny kamp, bo tylko one stają się w sposób "naturalny" urocze i zabawne. Kamp zamierzony nie ma w sobie takiej siły oddziaływania. Kamp więc musi być "płynny" w swej istocie. Kamp właściwość, ale też i sposób patrzenia na świat. Sposób na bycie w nim. Jakie są wyróżniki tego sposobu-na-bycie? Jak już wspomniałem, kamp chce się bawić, porusza się wśród kategorii pozytywnych, aprobujących. Zabawa często wiąże się z pasją, a od niej już tylko krok do szczególnego oszołomienia, blasku, ekstrawagancji. Ekstrawagancja to styl, - bo "styl jest wszystkim" (Sontag 319). Kamp widzi wszystko przez różowe okulary estetyki sztuczności (natura nie jest kampowa, takimi są jedynie produkty kultury, a wiec człowieka). Styl (a więc forma), która wyrasta ponad treść. "To powaga, która zawodzi" (319). Ekstrawagancja to swego rodzaju nadmiar. W przypadku kampu, znajdzie on ujście w szczególnym zamiłowaniu do przerysowania osobistych manieryzmów, sposobów zachowania się. Będzie to przesada i wyolbrzymienie cech płci, "kobiecych" i "męskich" (zabawa w/z/na gender?). Cechuje więc kamp upodobanie do przekraczania granic, swego rodzaju hermafrodytyzm. Na koniec kilka słów, które, jak sądzę, odpowiadają charakterowi kampu, bądź też są w jakiś sposób z nimi synonimiczne. Są to słowa takie jak: urocze, zabawne, zabawowe, dowcipne, estetyczne, stylowe, ekstrawaganckie, przesadne, teatralne, przejaskrawione, androgyniczne, hermafrodytyczne, pasjonujące.
"Życie jest zbyt ważną sprawą, aby o nim mówić na poważnie" ( Oscar Wilde w: Sontag).
SUBWERSJA I GENDER
Zanim przejdę do terminu subwersja, należy się wcześniej odwołać do koncepcji Judith Butler dotyczącej gender. Teoria queer zaczęła się rozwijać zupełnie niedawno, na początku lat dziewięćdziesiątych. Judith Butler opublikowała wtedy sztandarową już dziś pozycję "Gender Trouble", w której rozwija z pozoru prostą myśl, że gender to performatywność zachowań, nigdy nie kończący się spektakl. Według Butler, nasza płeć kulturowa jest ciągłym stawaniem się. "Męskość" i "kobiecość" dzieją się tu i teraz, cały czas, nieustannie. Tworzymy siebie w sferze zewnętrznej, (bo gender funkcjonuje w kulturze), poprzez język, gesty, zachowania, ubiór, role. Może to zostać odebrane przez niektórych jednak opacznie, jako świadome i wolicjonalnie podejmowane działanie. Nie. Jesteśmy umieszczani w dyskursie, który nazywając - stwarza. Praktyka powoduje zaistnienie, nie można mówić o czymś immanentnym, zastanym, istniejącym obiektywnie. Kobietą się stajemy, gdy np. chodzimy jak kobieta; mówiąc jak mężczyzna - tworzymy siebie jako mężczyznę. Gdzie jednak jest wzorzec, na którym mogłaby się wnieść potęga imitatio? Paradoksalnie, to w wyniku ciągłego powtarzania zachowań symbolicznych, tworzy się ów ideał. To referent jest pierwotny w stosunku do desygnatu, którego jest "naśladownictwem". Dopiero nieustanne powtarzanie zachowań powoduje uświadomienie, że składają się one na pewną całość, która zapewne odwzorowuje coś, co w relacji do nich jest prymarne. Ideał ów jest więc fantasmagorią, ułudą. Nie ma żadnej naturalnej pierwotności. To, co uważamy za naturalne, jest takim tylko ze względu na normy, jakie kształtuje dana kultura i Język. Płeć jest kształtowana przez/według gender. Wszystko jest wynikiem dyskursu. Teoria Butler rozbija podmiot, neguje tożsamości jako stały porządek. Dotąd kluczem był ład społeczny, oparty na antagonizmie płci. Tożsamość konstytuowano w oparciu o trzy elementy: płeć, gender oraz pragnienie, oczywiście ukierunkowane na płeć przeciwną. Jednakże w świetle wcześniejszego wywodu, tożsamość okazuje się być płynną, sprawiającą jednak wrażenie niezmiennej, dzięki nieustannej powtarzalności, performatywności gender. Podmiot musi znaleźć sobie miejsce wśród płci, gender, pragnienia, przymusu, ale też możliwości. I tutaj pojawia się subwersja, jak podważanie istniejących formuł i konwenansów. Subwersja ma ośmieszać, parodiować, pokazywać dotąd niewidoczny szkielet, potrząsać schematami. Wskazywać "nieoczywistości zachowań oczywistych", podważać kanony, dekonstruować. Dążenie do zmiany, do zaprzeczenia dotychczasowym normom. Oprócz potencjału krytycznego, działania subwersywne pociągają za sobą konieczność tworzenia. Wyłom, jaki powstaje, jest ustanawianiem nowych przestrzeni. Subwersja to potencjał odnowienia: nie chodzi o zniszczenie istniejących norm, ale uwolnienie się od nich. Przeformułowanie relacji, tworzenie zupełnie prekursorskich jakości - to są nadrzędne cele, które stoją za działaniami subwersywnymi. Subwersja w kontekście gender to zdemaskowanie i podważanie mechanizmów kultury, produkujących binarność i niezbywalność gender; to działania dążące do przełamania heterodogmatu i otwarcia hermetycznego dyskursu współczesnej kultury na potencjał, jaki niesie za sobą performatywność naszej płci kulturowej.
KITSCH
Czy podpisanie tego podrozdziału słowem kicz pisanym po niemiecku jest kiczowate? Chyba tak, choć czy koniecznie należy to przesądzać? Czy rzeczywiście jest to jakikolwiek problem? Bo co mi da stwierdzenie, że coś jest lub nie jest kiczem? Jeśli "kitsch" jest kiczem, to jak to się ma do merytorycznej oceny całego mojego wystąpienia. Czy też jest kiczem? A może tylko tak zatytułowany rozdział jest kiczem? Czy praca o kiczu może być kiczowata? A jeśli tak, to czy dlatego, ze jest o kiczu, czy może z innych powodów? Jakie są przesłanki kiczowatości? Tandeta jest tandetą, wszyscy wiedzą, o co chodzi. A najlepiej to się trzymać od tego z daleka, żeby nam jeszcze jakiegoś badziewia nie wciśnięto. Ja, proszę państwa, badziewia i tandety wciskał nie będę, ja mam same rzeczy pierwsza klasa. Ot, proszę krawat. Ciuchlandia - dwa zeta [czytelnikom należy się wyjaśnienie: autor w czasie wystąpienia miał na sobie różowo-złoty krawat, który nie mógł nie przykuć uwagi przy bordowej koszuli i czarnej marynarce]. Czy ten krawat jest kampowy czy kiczowaty? Odpowiem: krawat jest kampowy, ale kiedy go noszę, to nie jestem przekonany, czy to jeszcze jest kampowość, czy raczej świadoma kiczowatość. Ale też zastanawiam się - bo mi tak nieswojo, gdy myślę sobie, że jestem kiczowaty, nawet jeśli naumyślnie i celowo - czy kicz programowo wywołany oraz obnoszenie się z nim, jest jeszcze kiczem? Ponieważ jednak kiczowatym być nie chcę, nawet "świadomie kiczowatym", to postawię hipotezę, że kiczowatość umyślnie obnoszona to subwersywność w czystym wydaniu. Oglądać, mówić i zastanawiać się nad kiczem - tak, ale być kiczowatym - nikt z nas nie chce. Inaczej pragniemy coś osiągnąć: ośmieszyć kanony piękna, pokazać ich arbitralność i fakt, że w żaden sposób się one nie mają do cielesności lub naszego status quo. Spróbuję teraz jednak nakreślić, co rozumiem pod pojęciem kiczu, ale tylko w odniesieniu do kampu i zaznaczając jednocześnie, że te ramy wcale mnie nie satysfakcjonują, gdyż mam podejrzenie, że kicz, podobnie jak kamp, powinien pozostać niedookreślony i być nacechowany indywidualnością, którą każdy z nas w sobie nosi.
DZIESIĘĆ UWAG O KICZU
1. Kicz rządzi się manieryzmami jednostek i ich gustów i w żaden sposób nie jest kategorią obiektywną lub obiektywizującą.
2. Kicz dyskredytuje i poniża, jest oskarżeniem; kamp uszlachetnia i wysubtelnia. Radosny dystans, zabawa i uśmiech, tak charakterystyczne dla drugiego z nich, zupełnie nie mają zastosowania, gdy mowa o kiczu. Szyderstwo, ironia i politowanie są trybunałem wyrokującym o kiczu.
3. Kicz to kwestia wyboru raczej niż smaku i gustu. Gust i smak nie są kiczowate: są one dobre lub złe. Nigdy inaczej.
4. Kicz jest żenujący.
5. Kicz jest śmiertelnie poważny, nudny i niereformowalny. Otacza nas zewsząd i nigdy się od niego nie uwolnimy. Chyba, że wyjedziemy na bezludną wyspę.
6. Natura nie jest kiczowata, podobnie jak nie jest kampowa. To ludzkie jej odczuwanie, zbudowane na kulturowych siatkach i wzorcach, postrzega ją w takich kategoriach. Jesteśmy skazani na kicz, bo tak nas wychowano.
7. Niektóre przykłady kiczu to: białe skarpetki do ciemnego garnituru; mój krawat, gdyby nie istniał kamp; jaskrawo czerwony sweterek z moheru założony do zielonej plisowanej spódnicy z tweedu i wrzosowych rajstop; skórzana spódnica do półłydki noszona przez pięć lat przez moją wychowawczynię w technikum; disco polo; 10 anten satelitarnych w dziesięciorodzinnym bloku, w postpegeerowskiej wsi z bezrobociem sięgającym 95%, filmy z lat 80-tych, jak "Pragnienie śmierci 2" i w górę, melodyjki w telefonach komórkowych.
8. O ile kamp może jeszcze być świadomy, choć jest wtedy mniej interesujący, niż ten "naturalny" i niezamierzony, to kicz jest zawsze nieświadomy. Kicz zamierzony jest subwersją.
9. Kicz nie jest w żaden sposób związany ze środowiskiem lesbijsko-gejowskim, jak to ma miejsce w przypadku kampu.
10. Kicz jest kategorią temporalną w tym sensie, że zawsze odnosi się do istnienia w teraźniejszości. Nic, co historyczne (przeszłe), nie jest kiczowate samo w sobie. Kicz jest syndromem dnia dzisiejszego, z którego patrzymy na przeszłość.
MELANŻ STRATEGICZNY: "TRYLOGIA MIŁOŚCI"
"Trylogia miłości" to prosta historia o miłości, okraszana niespełnieniem i nieustannym dążeniem do realizacji własnego "ja", w nieprzychylnym sobie społeczeństwie. Brzmi prawie jak historia z telenoweli wenezuelskiej. Historia miłosna, w której wyśmienicie mieszają się elementy kampu, kiczu i pomimo tego, że jest to film bardzo zachowawczy w wielu aspektach, to także kryje się w nim ogromny potencjał subwersywności. Prześledźmy teraz kilka przykładów. Kiczowate są dla nas przede wszystkim stroje z lat osiemdziesiątych: skórzane kurtki z frędzlami, czerwone jeansy, kowbojki. Albo pasiaste getry, leginsy i podkoszulka, a na nią jeszcze jedna, luźniejsza, z podciętymi rękawami i do pępka. Najpewniej czerwona. A jeśli już idzie o kolory to najprzeróżniejsze, prawdziwa feeria kolorów, absolutnie nieuporządkowana i zdecydowanie w nadmiarze. "Aż zęby bolą" - tak chyba należałoby to określić. Jesteśmy bezlitośni dla ówczesnych wyborów stylistycznych.
Jednakże, gdy w kadrze pojawia się czarnoskóry mężczyzna - przyjaciel Arnolda, głównego bohatera - który idąc ulicami, bezwstydnie rozgląda się za czarownymi mężczyznami i płynnym krokiem, lekko kołysząc biodrami, tak by naśladować "uwodzącą kobiecość", wtedy mamy do czynienia z kampem. Piękny i pożądany, niczym królowa, z nonszalancją i pewnością obnosi się stylem. Ekstrawagancki i wspaniały, jest bardzo kampowy. Jest zupełnie niepoważny, choć traktuje rzeczy zupełnie na serio. Właśnie w tym tkwi zalążek subwersywny - podważanie, nic-sobie-nie-robienie z przyjętych w naszej kulturze stereotypów określających zachowania kobiet i mężczyzn w ich "kobiecości" i "męskości". Jeszcze lepiej widać ideę działań subwersywnych w tym filmie, w momencie ukazywania Arnolda w pracy. Jako drag queen wciela się w kobietę, a dokładniej: przybiera gender przypisane w naszej kulturze kobietom. Mężczyzna odgrywający "kobiecość". Występy drag queens często odbywają się w klubach gejowskich, choć - jak to w filmie zostało pokazane - nie koniecznie. Czy to znaczy, ze społeczny stereotyp "geja-przebierańca", o którym tak usilnie nas przekonują media, zawsze pokazując "królowe" przy okazji parad, ma jednak uzasadnienie w rzeczywistości? Niekoniecznie. Środowisko gejowskie, ponieważ jest bardzo silnie upośledzone społecznie, (tutaj wystarczy tylko przywołać scenę pobicia Allana, partnera Arnolda, czy wszelkie relacje z matką, którą możemy traktować jak uosobienie norm społecznych, a która nawet odbiera swojemu synowi prawo do modlitwy na grobie swojego partnera), dąży do takich transformacji społecznych, w których nie musiałoby się czuć opresjonowane ze względu na seksualność. Stąd też tak ogromna emfaza na dekonstrukcję dyskursu, który utrzymuje swoją hegemonię na binarnej opozycji płci. Kabaret, w którym pracuje bohater jest kampowy: artyści bawią się szalenie poważnymi rzeczami jak płeć, przybyła publiczność doświadcza zabronionego powabu ambiwalencji seksualnej, wszyscy przełamują jakieś paradygmaty.
W szkicu tym starałem się przedstawić trzy wzajemnie warunkujące się kategorie, przynajmniej wtedy, gdy mowa o płciowości i seksualności. Kicz i kamp - a między nimi przeplata się niewidoczna nić subwersji i (nie)powagi.
PRZYPISY:
1. Za: Cambridge International Dictionary of English, Cambridge 1995. Tłumaczenie własne.
BIBLIOGRAFIA:
1. Butler, Judith. "Podmioty płci/płciowości/pragnienia". Spotkania feministyczne. Warszawa, 1994/95.
2. Completly Queer. The Gay and Lesbian Encyclopedia. New York, 1999.
3. Firbank, Ronald. Zdeptany kwiatuszek. Warszawa, 1998.
4. Hołówka, Teresa. Nikt nie rodzi się kobietą. Warszawa, 1982.
5. Kornatowska, Maria. Eros i film. Łódź, 1986.
6. Kowalczyk, Iza. "Pornografia jako subwersja". Opcje nr 4/5, 2002.
7. Literatura na Świecie, nr 12/1994.
8. Malinowski, Jarosław. "Z notatnika operowego fetyszysty". Opcje nr4/5, 2002.
9. Oleksy, Elżbieta i Elżbieta Ostrowska. Gender, film, media. Kraków, 2001.
10. Sontag, Susan. "Notatki o kampie". Literatura na Świecie, nr 9/1979.
via: http://www.nts.uni.wroc.pl/teksty/kulpa.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)